-Ale teraz to masz większe szansę na przetrwanie...-zauważyła.
-Niby czemu?
-Jesteś w osadzie,tu jest wiele chatek...-wyliczałaby,ale jej przerwałem.
-I większa szansa na to że jeszcze kogoś prócz mnie zaatakują.-westchnąłem.
-Mniejsza z tym.Jak coś to pomogę ci się z nimi policzyć.-uśmiechnęła się lekko.
Wow, nie sądziłem, że ktoś kiedykolwiek powie coś takiego...to miłe.
-Tak bym chciała zobaczyć chociaż jedną z moich sióstr...-Powiedziała.
-To masz rodzeństwo?
-Pięćdziesiąt sióstr i stu braci.
Wybałuszyłem oczy i przestałem na moment oddychać.Ja ledwie
wytrzymywałem ze swoim rodzeństwem, a miałem jedną siostrę i jednego
brata,a co dopiero mieć pięćdziesiąt sióstr i stu braci.Wow ona to musi
mieć stalowe nerwy...
-Ale liczna rodzinka.
-I sobie wyobraź że moja mama potrafiła rozpoznać każde ze swoich
dzieci.Sto pięćdziesiąt jeden dzieci w tym tylko jedno
nieśmiertelne,które prawdopodobnie przeżyło jako jedyne z zarazy która
zabiła resztę...
-Tym dzieckiem jesteś ty?
-Tak...A ty?Masz kogoś z rodziny?
-Nie...To znaczy chyba nie.Moi rodzice nie żyją,brat mnie nienawidzi,
nawet mnie nie obchodzi gdzie jest, odpowiada mi to że nie mamy ze sobą
żadnych kontaktów,a siostra zaginęła...no ale mam nadzieję że jeszcze
kiedyś ją spotkam, jedynie ona traktowała mnie jak członka rodziny.Mogę
powiedzieć, że moje życie od samego początku było przekichane.Ojciec był
wredny,matka umarła jak miałem 4 lata, więc niezbyt pamiętam,siostra
była spoko, a brat...szkoda gadać...
<Ruth, dokończysz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz