-Nie ty jeden tak myślisz,ale cóż...W sumie straciłam całą rodzinę przez zarazę...Dobra dosyć o mojej rodzinie-wstałam.-Wracam do siebie,za jakiś czas przyjdę do ciebie aby zmienić bandaże.
Poszłam do swojej chatki i z westchnieniem usiadłam.Pewnie bym zasnęła,gdyby nie to,że usłyszałam trzask.Oczywiście,moje włosy przecięły kawałek ściany.Muszę coś z nimi zrobić.
Wpadłam na pomysł.Wyciągnęłam swoją księgę zaklęć i znalazłam przepis na unieszkodliwienie groźniej części ciała.Z pomocą tego przepisu,zrobiłam bransoletkę i rzuciłam na nią zaklęcie,polegające na tym,że jak długo będę ją nosiła tak długo moje włosy będą normalne.Bardzo mnie to ucieszyło i od razu ją zawiązałam sobie na nadgarstku,po czym sprawdziłam czy włosy nie robią żadnej szkody.Wzięłam końcówki włosów i przejechałam nimi po korze drzewa.Nic!Żadnej głębokiej rysy!Po chwili zdjęłam bransoletkę i ponownie przejechałam końcówkami po korze,jednak tym razem zostawiły po sobie głęboką szramę.
Czyli zaklęcie działa!
Ponownie ją sobie założyłam na nadgarstek i skierowałam się ponownie do swojej chatki.Kiedy już chciałam wejść zauważyłam siedzącego w cieniu Jace'a.
<Jace?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz