Zdziwił mnie fakt,że ten gość był aż tak poraniony.Biedak.
-Nie.A tak w ogóle to czemu ze mną gadasz?Jeśli ktoś dzisiaj zginą to na
pewno nie z mojej winy.-Zaczął się tłumaczyć.-Jak przysłali cię żeby
się mnie pozbyć to chociaż powiedz jak masz na imię, wolę wiedzieć kto
ma mnie zabić...i tak dla jasności to nie sprawi ci to trudności,nie
będę z tobą walczył,bo wszystko mnie boli i nie mam na to
siły...-Gadałby tak dłużej gdybym mu nie przerwała.
-Kilka rzeczy.Po pierwsze: nikogo nie przyszłam tu zabić.Po drugie: prowadzę osadę a po trzecie mam na imię Ruth.A ty?
-Jace.-mruknął a po chwili stracił przytomność
Nie zostało mi nic innego niż zabranie go do osady i opatrzenie ran.Wzięłam go do jednej z chatek po czym zabrałam ze sobą opatrunki ponieważ musiałam zrobić coś z jego ranami,a przynajmniej z tymi najpoważniejszymi.Opatrzenie zajęło mi kilkanaście minut.Kiedy skończyłam z tym,poszłam po wodę i coś do jedzenia dla Jace'a.Kiedy wróciłam do niego już był przytomny.
-Masz.Na zregenerowanie sił.-podałam mu tacę ze świeżą bułką (nie pytajcie stąd ją wzięłam to tajemnica^^),dzbankiem wody i kubkiem.Jace spojrzał na mnie.
<Jace,dokończysz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz